Król, Szczepan Twardoch

Dawno żadna książka tak mnie nie porwała. Porwała i nie wypuszczała ze swoich zadrukowanych sideł przez kilka dni.
Dawno nie spotkałam bohatera literackiego, który tak mało zasługiwałby na sympatię, jak Jakub Szapiro, a którego tak bardzo polubiłam i tak mocno trzymałam kciuki za powodzenie jego niecnych działań.

Król to opowieść o przedwojennej, kryminalnej Warszawie. Bohaterami pierwszoplanowymi są silni mężczyźni, gangsterzy: Szapiro, Kaplica, Pantaleon, Munja i Radziwiłek, którym towarzyszą wyraziste kobiety: Ryfka, Emilia i Anna. 
 
Ale co to jest za powieść! Soczysta, pełna życia i prawdziwych emocji. Pokazująca życie przedwojennej Warszawy bez pudru i lukru. Twardoch nie mitologizuje. Twardoch nazywa rzeczy po imieniu i opisuje napiętą sytuację polityczną w kraju, „elity” pozbawione realnego wpływu na władzę i szalejącą na ulicach przemoc, mającą często swoje źródło w rosnącym nacjonaliźmie. Nie ma się co oszukiwać, życie w dwudziestoleciu miedzywojennym, epoce bardzo idealizowanej w polskiej literaturze, było bardzo trudne i niebezpieczne. Szczególnie mocno poruszyła mnie sytuacja kobiet i dzieci, które nie posiadały praktycznie żadnych praw i miały niewiele do powiedzenia. W pełni zależne od swoich ojców lub mężów często bywały ofiarami przemocy w najróżniejszych jej formach.

Powieść jest bardzo realistyczna, chwilami można ją czytać jak reportaż z międzywojnia. Jest to z pewnością skutek dziesiątek godzin, które Szczepan Twardoch spędził w archiwach przeglądając prasę z tamtego okresu.
Jednocześnie autor zdecydował się na szereg interesujących zabiegów literackich. Najbardziej oczywista jest żonglerka postacią narratora, bardzo ciekawie poprowadzona i skłaniająca do dyskusji nad jego osobowością. Oraz, oczywiście, wiszący nad Warszawą kaszalot. Moim zdaniem jest to widmo nadchodzącego holokaustu - wobec którego nawet najniebezpieczniejsi gangsterzy stolicy okazali się bezradni i który bezpowrotnie zakończył pewną epokę w życiu polskiej stolicy. Liczne powtórzenia, które na pierwszych stronach nieco mnie irytowały, nadały opowieści odpowiedni rytm, a zakończenie wyjaśniło ich zasadność. Literacko Król jest wspaniale dopracowany, czytanie tego tekstu to prawdziwa przyjemność.

Wiem na pewno, że do Króla będę wracać, by, wiedząc już, jak ta historia się zakończyła, skupić się na detalach, które u Twardocha są bardzo istotne. Są w książce zdania, od których przeszywał mnie dreszcz, które waliły mnie w twarz, jak rękawica bokserska. Niestety nie wynotowałam cytatów, bo tempo czytania nie pozwalało na ich zaznaczanie.

Król to powieść bardzo męska. I to jest wspaniałe, bo pozwoliła mi zajrzeć do świata, który jest mi zupełnie obcy: przepełnionego testosteronem, przemocą i rywalizacją. Na szczęście mogłam z niego uciec :)

BARDZO polecam!

Ocena: 6/6

To było moje drugie, po rozmowie na Festiwalu Conrada w Krakowie, spotkanie z Twardochem. W następnej kolejności sięgnę po Morfinę.

Szczepan Twardoch podpisuje mojego Króla.

Komentarze

  1. Tego pisarza na razie znam tylko z nazwiska. Do sięgnięcia po książkę najbardziej zachęciłaś mnie informacją, że jest dopracowana literacko. Jak ja lubię ładny, poprawny język! Ale rzadko natrafiam na autorów, którzy ładnie piszą. Większość przywiązuje uwagę tylko do akcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Język, jakim posługuje się Twardoch jest przepiękny. Dopasowany do epoki ibohaterów, oczywiście. Mnie się BARDZO podobał :)

      Usuń
  2. Jak nie czytam Twardocha, tak "Król" od razu przemówił mi do wyobraźni. I podobnie jak Ty, byłam zachwycona, właśnie takie ksiązki lubię. Na wszelki wypadek wyciągnęłam z czeluści półkowych "Morfinę:, może kiedyś przyjdzie jej czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się lekko obawiam "Morfiny", ale w końcu się przełamię. Po "Królu" jestem pewna, że czeka nas świetna lektura.

      Usuń
  3. Ja Twardocha uwielbiam tylko Morfinę, Drach mnie pokonał. Króla dzisiaj przywiózł z Polski sobie mój mąż. Nie wiem, może po Króla kiedyś sięgnę. Po Drachu mam jednak taki uraz do twórczości Twardocha, że szok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie sięgnij! Naprawdę warto! Zresztą mąż pewnie i tak Cię przekona :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki